17 Sty2017
Czarodziejski flet
Alicja nie znosiła świąt, dlatego ze złością myślała o zbliżającej się wigilii. Znowu mama nie pozwoli jej używać komórki, będzie tłok i wszyscy będą się kłócić. Poza tym dziadkowie i babcie nie są odpowiednim towarzystwem dla piętnastolatki. Właściwie jej rodzina wcale się nie lubi, a w święta tylko udają. Więc choć już wcale nie wierzy w Mikołaja, postanowiła napisać do niego list.
„Drogi Mikołaju! – napisała w liście – Jeżeli istniejesz, przynieś mi coś, co pogodzi moją rodzinę”. Adres wyszukała w Internecie i zaadresowaną kopertę wrzuciła do skrzynki. Niedługo później, zajęta przygotowywaniem pierników, zapomniała o liście.
Gdy zaczęli się zjeżdżać goście, Alicja siedziała zamknięta w pokoju, przekonana, że te święta będą tak samo beznadziejne, jak w zeszłym roku. Kiedy mama zawołała ją do stołu, Alicja zeszła lekko nadąsana. Przy stole babcia Lola kłóciła się z mamą o to, że przesoliła rybę, Ola z Jasiem bawili się barszczem, rozchlapując go dookoła, a ciotka Gertruda tłumaczyła Ani, że powinna jeść prawą ręką. Alicja zjadła kolację w milczeniu.
W końcu mama pozwoliła otworzyć prezenty. Alicja dostała flet. Była bardzo zdziwiona tym podarunkiem, myślała, że to prezent od mamy, lecz mama zaprzeczyła. Alicja zaczęła grać. Nagle wszyscy umilkli i zaczęli się do siebie uśmiechać. Ciotka Gertruda powiedziała do Ani – Może ci będzie lepiej jeść prawą rączką? A babcia pochwaliła pyszną rybę mamy.
Ten flet miał czarodziejską moc! „Jednak Mikołaj istnieje!” – pomyślała Alicja. Od tego czasu, gdy zdarzały się jakieś kłótnie, Alicja zaczynała grać na flecie, a wtedy wszyscy stawali się mili.